„Wybory rektora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego są niedemokratyczne i z góry wiadomo kto nim zostanie” – powiedzieli mi profesorowie z UWM, z którymi rozmawiałem. Jedynie członek Rady Uczelni prof. Zbigniew Chojnowski był innego zdania. Na mojego emaila nie odpowiedzieli tylko czołowi obrońcy demokracji ze środowiska UWM, działacze KOD-u dr. hab. Teresa Astramowicz-Leyk, prof. UWM i dr hab. Stanisław Czachorowski, prof. UWM.
Moi rozmówcy – m.in. była dziekan Wydziału Nauk Społecznych, przewodnicząca Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. prof. Lecha Kaczyńskiego, dr hab. Małgorzata Suświłło, prof. UWM były rektor UWM prof. Józef Górniewicz, socjolog dr hab. Jacek Poniedziałek – twierdzą, że wybory rektora będą niedemokratyczne, gdyż Ustawa Gowina narzuca odgórne wybory rektora i tworzy mechanizm, który praktycznie utrwala władzę obecnych rektorów lub osób przez nich namaszczonych.
„PAŃSTWOWE SZKOLNICTWO WYŻSZE ZNALAZŁO SIĘ NA SKRAJU ZAPAŚCI”
W świetle ustawy o szkolnictwie wyższym prof. Ryszard Górecki już nie mógł ponownie kandydować. Ale to nie znaczy, że system władzy, który stworzył przez w sumie 4 swoje kadencje, nie przetrwa. Tym bardziej, że jak podkreślają moi rozmówcy, ustawa Gowina nie tylko znakomicie konserwuje wszystkie patologie, które od dziesiątków lat niszczą polską naukę: feudalizm, nepotyzm, chów wsobny, plagiatyzm, ale jeszcze je umacnia, tworząc system „samodzierżawia” rektorów i ich „dworu”.
Jak napisał na portalu wpolityce.pl prof. Wojciech Polak, historyk z UMK w Toruniu, pochodzący z Olsztyna „Państwowe szkolnictwo wyższe znalazło się na skraju zapaści. Wszystkie fatalne mechanizmy, które przewidywali przeciwnicy tej ustawy działają w pełnej krasie (…) dzięki ustawie Gowina uczelniami rządzą rektorzy w oparciu o administrację wysokiego szczebla, dyrektorów, kanclerzy i kwestorów”. (Na UWM kanclerzem został były komendant miejski policji w Olsztynie Andrzej Góźdź. Odszedł z policji po wybuchu afery z biciem zatrzymanych na olsztyńskiej komendzie. Rektor Górecki zatrudnił go jako szefa kontroli wewnętrznej. Dzięki temu dysponuje „hakami”. Innym filarem władzy rektora jest jego pełnomocnik prawny dr habilitowany (na Słowacji) Jarosław Szczechowicz, który odszedł z pracy w sądzie, by uniknąć postępowania dyscyplinarnego i wraz z żoną i córką robią karierę na Wydziale Prawa i Administracji UWM).
„W państwowych uczelniach rektorzy mianują praktycznie na wszystkie stanowiska na uczelni, w tym też dziekanów – napisał prof. Polak. – Profesorowie stają się trybikami w maszynie kierowanej przez rektora za pomocą grupy współpracowników, dziekanów i szefów uczelnianej administracji. Uczelnie zamieniają się w korporacje, zarządzane w sposób bezwzględny. W dodatku obowiązuje korporacyjna zasada, że im kto jest bliżej władzy tym więcej zarabia. Taka nowa elita z nadania rektorów, zajmuje miejsce elity profesorskiej”.
ZARZĄDZANIE ZA POMOCĄ ZASTRASZANIA
Inne skutki reformy Gowina to zdaniem prof. Polaka m.in.:
1. Sterowanie uczelnią państwową przez rektora i jego ekipę poprzez zastraszenie pracowników naukowych. „Rektor może zrobić z nimi wszystko – zwolnić pod byle pretekstem, odebrać stanowisko, przenieść zdegradować, nie przyznać należnej nagrody, zablokować projekt badawczy, wyjazd etc. Najbardziej zastraszonymi gremiami na większości uczelni państwowych są senaty, których członkowie w głosowaniach jawnych rzadko przeciwstawiają się woli obecnego na sali i obserwującego uważnie rektora. Pojawiający się z rzadka niepokorni pracownicy naukowi są od czasu do czasu „stawiani do pionu” poprzez drobną lub mniej drobną szykanę. Wszechobecny strach deformuje proces decyzyjny na uczelniach, uniemożliwia wymianę poglądów, sprzyja negatywnej selekcji pracownikom naukowych.
2. Zbiurokratyzowany system oceniania (tzw. ewaluacji) uczelni i pracowników, poprzez punkty faworyzuje nie solidnych naukowców, ale spryciarzy, którzy tworząc dzieła mierne, niepotrzebne a związane z modnymi trendami myślowymi, umieją je umieścić w zachodnioeuropejskich „prestiżowych” pismach internetowych, które chętnie publikują za pieniądze.
JAK ZOSTANIE WYBRANY REKTOR UWM?
W czerwcu 2019 roku prorektor prof. Wojciech Maksymowicz tak tłumaczył mi w wywiadzie dla „Debaty” powód podania się do dymisji: „Moja teza jest taka, że prorektor Przyborowski ma zostać następcą rektora i dał rektorowi gwarancję bezpieczeństwa. (…) Cały nowy statut UWM został pod to zrobiony. Wybrano najbardziej autokratyczny zapis władzy rektora”. Mówiąc o „gwarancji bezpieczeństwa” prof. Maksymowicz miał na myśli rodzinę rektora Ryszarda Góreckiego pracującą na UWM (żona mgr inż. Janina – kierowniczka w Bibliotece UWM, syn dr inż. Przemysław – Wydział Matematyki i Informatyki, Katedra Metod Matematycznych Informatyki, synowa mgr inż. Monika – kierownik w Biurze Informatycznej Obsługi Studiów, drugi syn dr Adrian pracuje w Instytucie Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie).
Słowa ówczesnego prorektora potwierdziły się. Kandydatów na stanowisko Rektora wskazuje Rada Uniwersytetu, ich liczba nie może być mniejsza niż dwóch i wymaga zaopiniowania przez 15 członków Senatu.
Członków Rady Uniwersytetu zgłasza rektor lub co najmniej 10 senatorów, a wybiera Senat UWM. W powszechnej opinii uniwersyteckiej cały skład Rady Uczelni to ludzie wskazani przez rektora. Są to prof. dr hab. Marek CHMAJ (konstytucjonalista, Uniwersytet SWPS, wiceprzewodniczący Trybunału Stanu z ramienia KO) – przewodniczący, prof. dr hab. inż. Katarzyna CHOJNACKA (Politechnika Wrocławska), prof. dr hab. Zbigniew CHOJNOWSKI (UWM), 4. prof. dr hab. Tadeusz KAMIŃSKI (UWM), 5. prof. dr hab. Andrzej KONCICKI (UWM), 6. prof. dr hab. Krzysztof MIKULSKI (UMK).
Rada Uniwersytecka 6 marca wskazała dwóch kandydatów na rektora: prorektora prof. Jerzego Przyborowskiego i dziekana Wydziału Prawa i Administracji UWM dr hab. Jarosława Dobkowskiego, prof. UWM. Na dziekana powołał go rektor.
Następnie kandydatury te musiały uzyskać pozytywną opinię co najmniej 15 członków Senatu. W związku z zagrożeniem epidemicznym 20 marca Uczelniana Komisja Wyborcza zawiesiła bieg procedur wyborczych. Jednak 2 kwietnia, powołując się na rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, wyznacza wybory elektroniczne na 28 kwietnia. Dwóch kandydatów wskazanych przez Radę uzyskało pozytywną opinię członków Senatu (trzeci kandydat, nie wskazany przez Radę, nie uzyskał wymaganej liczny podpisów).
15 kwietnia UKW przedstawiła już oficjalnych kandydatów na rektora.
W tym momencie zacząłem sondę wśród pracowników UWM na temat wyborów, pytając, czy będą demokratyczne, czy też to zwykła formalność, a rektorem zostanie osoba „namaszczona” przez ustępującego rektora oraz o skutki działania ustawy Gowina dla rozwoju nauki.
Niektórzy z moich rozmówców zwrócili mi w tym momencie uwagę, na hipokryzję rektora, który podpisał i wywiesił na stronie UWM protest Konferencji Rektorów Akademickich w sprawie wyborów prezydenta RP 10 maja i forsując jednocześnie wybory rektora: „Wyrażamy zdecydowany protest przeciwko upartym próbom forsowania przeprowadzenia wyborów prezydenckich w terminie 10 maja 2020 r., czy to w formie wymagającej obecności w lokalach wyborczych, czy to w formie głosowania zdalnego lub korespondencyjnego, wprowadzanego do przepisów w pośpiechu i bez niezbędnej refleksji. Wyrażamy przekonanie, że w obecnej sytuacji wybory w planowanym terminie absolutnie nie mogą mieć miejsca”.
Nagle 21 kwietnia, na 7 dni przed terminem wyborów rektora, ukazał się na stronie UWM komunikat UKW o ich przeniesieniu na późniejszy termin, gdyż w świetle ustawy o szkolnictwie wyższym „niedopuszczalne jest przeprowadzenie wyborów Rektora na podstawie rozporządzenia, a ustawa o szkolnictwie wyższym nie przewiduje głosowania elektronicznego”. Konieczna jest więc zmiana Statutu UWM i wprowadzenie tam zapisu legalizującego taką formę głosowania. Władze są pewne, iż 29 maja Senat UWM przyjmie nowelę Statutu, gdyż 28 kwietnia UKW podała, że wybory rektora odbędą się 10 czerwca.
DWIE WIZJE UNIWERSYTETU
Na stronie UWM wywieszono programy wyborcze kandydatów. Program prof. Jerzego Przyborowskiego zapowiada kontynuację, a jako cel wyznacza uzyskanie przez UWM statusu „uczelni badawczej” (najwyżej dotowanych, w tym gronie znalazło się 20 uczelni). Obecnie UWM jest w gronie beneficjentów programu „Regionalna inicjatywa doskonałości”. W rozdziale Zarządzanie Uczelnią kandydat zapewnia „Zapewnienie jawności i przejrzystości procesów decyzyjnych Uczelni”, bez podania, w jaki sposób?
Drugi kandydat dr hab. Jarosław Dobkowski proponuje w swoim programie pt. „Łączy nas Scientiai Universitas” – nowe „otwarcie”. Autor powołuje się na wiele rozmów, które odbył z pracownikami UWM. Utwierdziły go one w przekonaniu, że „Wspólnota Uniwersytecka potrzebuje swoistego nowego „otwarcia” na wszystkie środowiska, ale przede wszystkim dialogu, subsydiarności i partycypacji”. Proponuje w tym celu powołanie Zespołu ds. opracowania strategii rozwoju UWM, złożonego z przedstawicieli wszystkich środowisk Wspólnoty, a także byłych rektorów i innych członków kierownictwa Uczelni. Zespół miałby dokonać diagnozy stanu obecnego oraz analizy SWOT i na tej podstawie przygotować strategię rozwoju UWM.
„Uczelnia to nie zbiurokratyzowany urząd ani prywatne przedsiębiorstwo, czy też taśma produkcyjna; to wspólnota akademicka (…). Dlatego strategia musi powstawać w drodze uzgodnień, bez pomijania nawet najtrudniejszych problemów Wspólnoty”.
Jakie są „najtrudniejsze problemy” dziekan Wydziału Prawa wie najlepiej. Wszak to na jego wydziale pobito chyba wszelkie rekordy nepotyzmu, produkowania szybkich doktoratów profesorskiej progenitury i plagiatyzmu.
Pracownicy UWM mają więc do czynienia, przynajmniej w warstwie deklaratywnej, z zupełnie różnymi programami i wizjami uniwersytetu, z jednej strony technokratyczno-biurokratycznej machiny, która przyjmuje warunki stworzone przez ustawę Gowina i stwarza wrażenie, że sobie w nowej rzeczywistości poradzi, a z drugiej strony mamy wizję powrotu do korzeni uniwersytetu, do wspólnoty wolnych ludzi, którzy będą mieli odwagę zmierzyć się z rzeczywistymi problemami trawiącymi uczelnię i wspólnie wypracować powodzenie UWM.
Który z kandydatów ma większe szanse?
Oczywiście prof. Jerzy Przyborowski. Jak mi uświadomili moi rozmówcy, ten kandydat namaszczony przez ustępującego rektora dysponuje na starcie „żelaznym” elektoratem w postaci 50-osobowego “starego” Senatu UWM, ukształtowanego przez rektora Ryszarda Góreckiego. Do tego dojdzie grono 70 elektorów wybranych przez poszczególne grupy zawodowe. Jeśli nad ich wyborem będą czuwać rektorscy dziekani, to też nie powinno być niespodzianek.
Ale zawsze może zdarzyć się cud. Wszak historia nie jest deterministyczna. Pokazała to epidemia.
Adam Socha
Na zdjęciu, kandydaci na rektora UWM, od lewej dr hab. Jarosław Dobkowski, prof. Jerzy Przyborowski, zdjęcie ze strony uwm.edu.pl
Opinia dr hab. Suświłło Małgorzata, prof. UWM z Wydziału Nauk Społecznych, Instytut Nauk Pedagogicznych, Katedra Dydaktyki i Wczesnej Edukacji
– Byłam jedną z dwóch osób, razem z prof. Kordanem, jeszcze będąc dziekanem, które złożyły w 2016 roku protest wyborczy do ministra Jarosława Gowina. Od początku do końca nie zgadzałam się z ordynacją wyborczą i zdania nie zmieniłam. Obecne wybory także odbywają się według ordynacji wyborczej, z którą w ówczesnym czasie nie zgadzała się większość członków Rady Wydziału Nauk Społecznych.
Nasz protest został też wówczas wysłany do wicepremiera Jarosława Gowina. Również, jako Akademicki Klub Obywatelski im. prof. Lecha Kaczyńskiego zgłosiliśmy szereg zastrzeżeń do nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, m.in. sygnalizowaliśmy, iż
„Ustawa nadaje zbyt duże uprawnienia rektorowi, co może prowadzić do różnego rodzaju nadużyć i manipulacji. W ustawie gloryfikuje się model system szkolnictwa wyższego i nauki, który nie jest kompatybilny z kulturowymi i gospodarczymi uwarunkowaniami naszego kraju. Prowadzić to może do utraty tożsamości nauki polskiej i wyrugowania polskiej kultury. Ustawa nie zawiera punktu programu koalicji wyborczej (Zjednoczonej Prawicy), w którym proponowano 5-letni cykl kształcenia wyższego. Ponadto, ustawa ogranicza autonomię uczelni”. Wicepremier nie uwzględnił naszej opinii
(Od redakcji: prof. Suświłło zapłaciła za swój protest utratą stanowiska dziekana)
„Po tej reformie nauka polska się nie podniesie”
(opinia profesora UWM, anonimowa)
Wprowadzono bardzo zły model wyborczy, który sprawia, że mianuje się kandydatów a nie wybiera. Karty zostały rozdane. Jeśli są wybory dziekana, dyrektora instytutu i nie ma konkurenta, to o czym to świadczy? Dziekan jest z góry mianowany. To samo z wyborem rektora. Jaki to wybór, jak wybierasz z grona tych, którzy rządzą? Wyglądało wcześniej, że prof. Maksymowicz będzie konkurentem, ale za bardzo się wychylił i wyleciał. Miał szczęście, że wziął go wicepremier Jarosław Gowin pod swoje skrzydła.
Wprowadzony tzw. Konstytucją dla Nauki model jest autokratyczny, jak go nazywam putinowskim, a nie partnerskim. Jeszcze za rektora prof. Józefa Górniewicza była demokracja, on o to walczył. Widziałbym demokrację, gdyby była procedura np. prawyborów wydziałowych i następnie druga tura i głosowanie nie tylko na osoby, ale przede wszystkim na programy, żeby był autentyczny spór programowy. Tymczasem wprowadzony model wykluczył autentyczną konkurencję, jest antyrozwojowy. Szkoda mi o tym mówić, bo żołądek mi się przewraca.
To jest karygodne. Jak można było wyposażyć rektora we władzę absolutną?! Rektor będzie decydował o tym, kto będzie pracował, a kto nie. Tzw. Konstytucja utrwala zasady obowiązująca na tej uczelni od wielu lat: 1. „siedź cicho, a będziesz długo żył”, 2. „co wyrwiesz to twoje”.
Przypuszczał, że tym oddaniem rektorom władzy absolutnej i całej puli pieniędzy, wicepremier Gowin kupił lobby rektorskie dla swojej ustawy.
Minister Gowin wyłonił 4 uczelnie wiodące na wzór amerykański zapominając, że Harvard miał taką kasę, że mógł kupić najlepsze umysły na świecie. A Gowin chce stworzyć polskie „Harvardy” za państwowe pieniądze, więc do koryta będą się pchały co sprytniejsze świnie. Bo ile będzie można wygarnąć z tego koryta? Ono jest płytkie, bo jesteśmy biedni. To był absolutny błąd Gowina. Tego nie wolno było robić. Dochodzi teraz do takich absurdów, jak na Uniwersytecie Warszawskim, tej wiodącej uczelni. Najpierw dano kasę, a potem zrobiono nową parametryzację. Okazało się np., że Wydział Prawa nie spełnił wymogów i powinni oddać pieniądze.
Nic nie idzie w kierunku podniesienia jakości merytorycznej poza wypychaniem nas za granicę. Publikowanie za granicą, przecież za to trzeba płacić, i my mamy utrzymywać bogate zachodnie wydawnictwa? Jeśli ktoś chce się znaleźć w obiegu międzynarodowym to i tak się znajdzie. Co jest dobre to i tak się umiędzynarodowi. Jeśli ma własną ambicję i to jest zdrowe, ale żeby na siłę wypychać?
Po tej reformie nauka polska się nie podniesie – podsumował mój rozmówca.
Dr hab. Jacek Poniedziałek: „Efektywniejsza dla nauki jest wolność”
Rozmowa z dr hab. Jackiem Poniedziałkiem, socjologiem, do niedawna pracownikiem UWM, obecnie w Instytucie Socjologii Wydział Filozofii i Nauk Społecznych UMK w Toruniu. Rozmawia Adam Socha
– Czy wybory rektora UWM będą demokratyczne, czy dają możliwość wyboru najlepszego kandydata, czy też kandydata najlepiej umocowanego w obecnej ekipie rządzącej uniwersytetem?
Jacek Poniedziałek: To jest pytanie o ordynację wyborczą, która jest skrajnie niedemokratyczna.
– Dlaczego niedemokratyczna?
Jacek Poniedziałek: To nie jest zarzut, wobec konkretnej uczelni tylko taka jest natura tego rodzaju ordynacji. Gdybyśmy mieli taką zwykłą ordynację wyborczą na UWM stanowiącą, że większość decyduje, to władzę wybieraliby studenci, bo jest ich najwięcej.
– Ale to absurd (chociaż na uczelniach amerykańskich studenci mają taką władzę, że wyrzucają profesorów z pracy, którzy ich zdaniem łamią poprawność polityczną, teraz ta moda dociera do nas). Pytając o wybory demokratyczne mam na myśli, czy to pracownicy naukowi mają możliwość wyboru rektora, czy też mogą tylko zaakceptować jednego z kandydatów władz uczelni?
Jacek Poniedziałek: Na uczelniach obowiązuje system kurialny, jak kiedyś w Prusach, gdy mniejszość miała większość w parlamencie, więc z natury rzeczy taka demokracja jest ułomna. Zgadzam się, że dużą rolę w procesie wyborczym powinni odgrywać pracownicy naukowi i oni powinni mieć najwięcej do powiedzenia. Jeżeli miałbym władzę na uniwersytecie i możliwość swobodnego wyboru dowolnej ordynacji, to bym zrobił wybory powszechne wśród pracowników. Jednak obecna ordynacja sprawa, że kandydaci są wskazywani przez Radę Uczelni i Senat ich opiniuje. Sam sposób wyłaniania kandydatów jest już obarczony wadą niedemokratyczności.
źródło:http://www.debata.olsztyn.pl