“Wolności nauki nie ma” na UWM?

 

Jak często na UWM „naruszono prawo, poświadczono nieprawdę i wprowadzono w błąd najpierw radę wydziału, a potem CK. (…)” .

Czy na UWM zapomniano art. 73 Konstytucji. Zgodnie z tym przepisem, „każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury.”

Czy były minister, wiceminister, rektor dawali przyzwolenie na takie działania na naszym Uniwersytecie i dlaczego?

Czy jest szansa na zmiany i przestrzeganie Kodeksu Etyki Pracownika Naukowego pod przewodnictwem naszego rektora Jerzego Przyborowskiego? (załącznik nr 2 do Uchwały nr 2/2020) patrz poniżej na

„UNIWERSALNE ZASADY I WARTOŚCI ETYCZNE W PRACY NAUKOWEJ

Podstawowe, uniwersalne zasady i wartości etyczne, na których opiera się integralność i wiarygodność nauki odnoszą się do przedstawicieli wszystkich, bez wyjątku, dyscyplin naukowych. Ich przestrzegania należy wymagać od naukowców, od instytucji, w których prowadzą oni badania, a także tych, które finansują badania, zajmują się ich publikacją i organizacją życia naukowego, zarówno w ich wzajemnych relacjach, jak i w kontaktach ze światem zewnętrznym.

Do tych uniwersalnych zasad należą:

1) sumienność w prezentowaniu celów i intencji zamierzonych lub prowadzonych badań, w przedstawianiu metod i procedur badawczych oraz interpretacji uzyskanych wyników, a także w przekazywaniu informacji na temat możliwych zagrożeń oraz dobrze uzasadnionych przewidywaniach odnośnie do korzyści i możliwych zastosowań;

2) wiarygodność w prowadzeniu badań, krytycyzm wobec uzyskanych wyników, skrupulatność, troska o szczegóły i pieczołowitość w przedstawianiu wyników badań;

3) obiektywizm: opieranie interpretacji i wniosków wyłącznie na faktach, sprawdzalnym rozumowaniu i danych, które są możliwe do potwierdzenia przez innych;

4) niezależność od zewnętrznych wpływów na prowadzenie badań, zarówno wobec zlecających badania czy ekspertyzy, jak i od wpływów ze strony politycznych, ideologicznych, religijnych lub gospodarczych grup nacisku;

5) otwartość w dyskusjach z innymi naukowcami na temat własnych badań, co jest jednym z kluczowych warunków postępu w nauce, oraz przyczyniania się do gromadzenia wiedzy poprzez publikowanie wyników badań, jak również w uczciwym przekazywaniu tej wiedzy społeczeństwu;

6) przejrzystość dokumentowania badań naukowych gwarantująca dostępność danych po opublikowaniu wyników badań;

7) odpowiedzialność przejawiana wobec obiektów badań; badania, których przedmiotem są ludzie lub zwierzęta mogą być prowadzone jedynie wtedy, gdy jest to

 

niezbędne i zawsze z poszanowaniem godności człowieka i praw zwierząt, na podstawie zgody wyrażonej przez odpowiednie komisje ds. etyki, w tym komisje bioetyczne;

8) odpowiedzialność badacza za społeczno-gospodarcze i środowiskowe konsekwencje sformułowanych konkluzji;

9) sprawiedliwość i rzetelność w ocenie merytorycznej i etycznej pracy innych badaczy oraz w opiniowaniu i uznawaniu osiągnięć naukowych tych, którym się ono rzeczywiście należy, wyrażająca się we właściwym podawaniu źródeł i uczciwym uznawaniu ich udziału w osiągnięciach naukowych;

10) niewykorzystywanie swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się na tematy z poza obszaru własnych kompetencji;

11) odwaga w sprzeciwianiu się poglądom sprzecznym z wiedzą naukową oraz praktykom niezgodnym z zasadami rzetelności naukowej;

12) troska o przyszłe pokolenia naukowców przejawiająca się nie tylko w poszanowaniu i uczciwym traktowaniu współpracowników oraz staraniach o ich rozwój naukowy, ale także w zaznajamianiu ich z obowiązującymi standardami oraz normami etycznymi.”

Powyższe wątpliwości i wnioski, nasuwają się automatycznie po przeczytaniu artykułu Adama Sochy zamieszczonego w DEBACIE (22 listopada 2020 roku).

Z pozdrowieniami

Andrzej Adamowicz

M.Wroński: We wniosku profesorskim dziekana Wydziału Humanistycznego UWM poświadczono nieprawdę

 

Obszerne fragmenty habilitacji dr hab. Andrzeja Szmyta, prof. UWM, historyk, dziekana Wydziału Humanistycznego UWM, są w części parafrazowane, a w części przepisane do książki profesorskiej – zawsze z odpowiadającą bibliografią, Przeniesione treści są w zasadzie takie same, a autor nie sygnalizował, że tekst pochodzi z monografii habilitacyjnej – taki zarzut stawia dr hab. Marek Wroński na łamach listopadowego Forum Akademickiego.

Red. Wroński przypomina, że na początku 2019 r. nastąpił niebywały przypływ „energii naukowej” w naszym kraju i do końca kwietnia tegoż roku do Biura Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów spłynęły tysiące wniosków awansowych dotyczących wszczęcia przewodu habilitacyjnego i przewodu profesorskiego.
Powodem były zmiany prawa, które w okresie od 1 maja do 30 września 2019 r. zawieszały możliwość składania wniosków do CK, w związku z rozpoczęciem funkcjonowania od 1 czerwca 2019 r. Rady Doskonałości Naukowej (RDN). Od października wnioski awansowe są procedowane przez RDN na nowych przepisach, wśród których m.in. jest wymóg losowania recenzentów. Tak więc dla wielu naukowców, którzy od dłuższego okresu myśleli o habilitacji czy profesurze belwederskiej, czas nagle przyspieszył.

Dotyczy to też dziekana Wydziału Humanistycznego UWM. Red. Wroński rok temu opisał sprawę nieprawidłowego wszczęcia 19 marca 2019 r. postępowania profesorskiego w naukach humanistycznych przez macierzystą radę wydziału dr. hab. Andrzeja Szmyta. Zdaniem red. Wrońskiego, jest to jawny i poważny konflikt interesów.

Spóźniona książka profesorska

Głównym osiągnięciem naukowym dr. hab. Andrzeja Szmyta jest książka profesorska Przypadek czy fenomen miejsca? Publiczne szkoły średnie w Krzemieńcu w latach 1773-1939, która jakoby została wydana przez Wydawnictwo UWM w Olsztynie w roku 2018, co nie jest prawdą.

W przedstawionym tzw. wniosku profesorskim znajdowało się kilka egzemplarzy tej pozycji, która liczyła ok. 350 stron druku oprawionych w miękkiej okładce. Jak jednak sprawdziłem, w sierpniu 2019 r., kiedy chciałem kupić ww. książkę, w Wydawnictwie UWM poinformowano mnie, że pozycję wydrukowano na początku roku zaledwie w pięciu egzemplarzach, a dopiero obecnie planuje się pełny druk. Na początku grudnia 2019 r. redaktor naczelny Wydawnictwa UWM, mgr Aurelia Grejner, poinformowała mnie, że książkę wydrukowano w połowie lipca 2019 r, zaś egzemplarz obowiązkowy do Biblioteki Narodowej i innych bibliotek został rozesłany w połowie listopada 2019 r.

Recenzja wydawnicza dr hab. Janiny Kamińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego jest z końca lutego 2019 r., zaś recenzja prof. Artura Kijasa z 26 marca 2019 r.

Wszystko to pokazuje, że wóz znalazł się przed koniem i w chwili otwierania przez kandydata na profesora procedury awansowej główne osiągnięcie naukowe, jakim jest monografia profesorska, nie istniało. Oznacza to, że naruszono prawo, poświadczono nieprawdę i wprowadzono w błąd najpierw radę wydziału, a potem CK. (…)

Red. Wroński zauważył, że w tzw. książce profesorskiej autor opracował tematykę podobną do prezentowanej w jego monografii habilitacyjnej pt. Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu w systemie oświaty Wileńskiego Okręgu Naukowego w latach 1805-1833 (UWM, Olsztyn 2009 r.). Po dokładniejszym porównaniu obu pozycji można znaleźć liczne autozapożyczenia. W artykule red. Wroński podaje przykłady takich zapożyczeń.

Podkreśla przy tym, że to nie jest zwykłe przeniesienie copy and paste stu kilkudziesięciu stron monografii habilitacyjnej. Jej obszerne fragmenty są w części parafrazowane, a w części przepisane – zawsze z odpowiadającą bibliografią. Powoduje to, że przeniesione treści są w zasadzie takie same. Takich obszernych powtórzeń nie powinno być w rzeczywiście nowej monografii. W sygnalizowanych fragmentach red. Wroński nie znalazł informacji, że tekst pochodzi z habilitacji.

Niektóre partie książki profesorskiej odnoszące się do lat istnienia Liceum Wołyńskiego w okresie II Rzeczypospolitej są ubogie w aparat naukowy, zwłaszcza źródłowy. Oparte są na literaturze, a głównym źródłem jest wydana w 2017 r. monografia Bożeny Gorskiej Rzeczpospolita Krzemieniecka albo Nowe Ateny (Kraków).

Daniel Beauvois: W książce A. Szmyta czytam własne wywody

Z kolei kilka lat wcześniej znany i ceniony badacz historii XIX wieku, francuski historyk i slawista, emerytowany profesor Uniwersytetu Panthéon-Sorbonne w Paryżu, doktor honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego, Daniel Beauvois (ur. 1938) w książce Wilno – polska stolica kulturalna zaboru rosyjskiego 1803-1832, wydanej we Wrocławiu w 2010 r., zarzucił na str. 13-14 Andrzejowi Szmytowi nieuprawnione przejęcia z jego prac. Pisał m.in.: „O autorach pozwalających sobie na plagiaty nie będę pisał. Nie są godni wzmianki i miana naukowca. W zasadzie powinienem się cieszyć z uczciwie sygnalizowanych częstych zapożyczeń. Świadczą one o uznaniu dla mojej pracy. Cytaty wyrażają nawet bezdyskusyjność tego, co napisałem i jest to ogólnie praktykowane we wszystkich książkach historycznych. Kłopot się zaczyna, kiedy zapożyczeń jest naprawdę za dużo i odnoszę wrażenie, że czytam własne wywody. Tak się stało z dobrze skądinąd udokumentowaną nową monografią Krzemieńca [Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu w systemie oświaty wileńskiego okręgu naukowego w latach 1805-1833, Olsztyn 2009 – MW], gdzie całe akapity mego tekstu są dosłownie powtórzone. Takich długich cytatów można tam naliczyć ponad setkę. (…) może autorzy postarają się (szczególnie w przypadku pracy habilitacyjnej) więcej dać od siebie”.

Red. Wroński nie znalazł żadnego faktu świadczącego o tym, aby dr hab. A. Szmyt publicznie odniósł się do tego krytycznego komentarza. (…)

Odpowiedź dziekana
Po ukazaniu się pierwszego artykułu Marka Wrońskiego na temat książki profesorskiej Andrzeja Szmyta („Vivat Academia, vivant plagiatores!” listopad 2019, Forum Akademickie) red. Wroński otrzymał list od prof. A. Szmyta, w którym m.in. napisał:

„Przede wszystkim chcę jednak zapewnić, iż problem z wydaniem owej książki oraz jej niedostępności w bibliotekach zaraz po jej wydaniu nie wynikał z chęci ukrycia czegokolwiek, aby w sposób niegodny uzyskać tytuł naukowy. Miało to troszkę inne podłoże, choć w opóźnieniu z przekazaniem bibliotekom egzemplarzy obowiązkowych było sporo mojej winy i tego wcale nie ukrywam. Sam się bowiem zobowiązałem, że książkę do bibliotek roześlę lub zawiozę osobiście. Niestety, największą rolę w niedopełnieniu tego zobowiązania odegrały moje problemy zdrowotne i rodzinne (moja operacja i śmierć Mamy), ale też troszkę problemy z drukiem całego nakładu (m.in. po pierwszej partii zmiana decyzji z druku książki w miękkiej oprawie, która ze względu na objętość zaczęła się rozpadać, na oprawę twardą). Poza tym, zamiast w pierwszej kolejności książkę rozesłać do bibliotek (nawet te «miękkie» egz.), z jej pierwszego rzutu (50 egz.) zostawiłem na Uczelni kilka egzemplarzy do procedowania wniosku profesorskiego, a większość (36 egzemplarzy) zawiozłem do Akademii w Krzemieńcu, bo zapowiadała się tam uroczystość jubileuszowa związana z Liceum Krzemienieckim, a przecież Krzemieńczanom książkę poświęciłem”.

Jak widać, prof. Szmyt nie zaprzeczył, że książki w marcu 2019 r. nie było. Jego matka zmarła 12 sierpnia 2019 r., zaś wizyta w Krzemieńcu miała miejsce w połowie października 2019 r. Autor otrzymał wówczas dyplom profesora honoris causa Akademii Humanistyczno-Pedagogicznej im. Tarasa Szewczenki w Krzemieńcu na Ukrainie i wziął udział w uroczystościach 200-lecia przekształcenia Gimnazjum Wołyńskiego w Liceum.

Rektor i Senat UWM zignorowali fakty ujawnione przez red. Wrońskiego i prawie jednogłośnie poparł wniosek profesorski

Mimo sygnalizowanych publicznie przeze mnie wątpliwości, a także apelu w listopadowym artykule (FA 11/2019) do ówczesnego rektora UWM, prof. Ryszarda Góreckiego, o dokładne zbadanie sprawy „poświadczenia akademickiej nieprawdy”, nie zrobiono tego. Senat UWM prawie jednogłośnie uchwałą nr 658 poparł 28 lutego 2020 roku wniosek „o nadanie dr. hab. Andrzejowi Tadeuszowi Szmytowi tytułu profesora w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia”. Cała dokumentacja wniosku profesorskiego trafiła do Sekcji Humanistycznej CK, gdzie na początku września 2020 r. gładko przeszła procedurę recenzyjną. Nikt nie wspomniał, że przewód profesorski został otwarty bez skończonej książki profesorskiej, zaś tę dostarczono recenzentom najwcześniej dopiero pod koniec września 2019 r.

Na posiedzeniu Prezydium CK 28 września br. prof. Kazimierz Furtak, któremu w ostatniej chwili zgłosiłem zastrzeżenia i to, że mimo publicznego podniesienia w artykule prasowym, nie zostały one wyjaśnione, zadecydował o usunięciu wniosku profesorskiego spod głosowania prezydium nad zatwierdzeniem nominacji profesorskiej.

Jak wiem, Biuro CK poprosiło nowe władze rektorskie o wyjaśnienie, czy przedstawiona jesienią 2019 r. recenzentom książka profesorska była gotowa w marcu 2019 r., czy też ją podmieniono, na co są dowody ukazane powyżej. Uważam, że już tylko z tego powodu postępowanie profesorskie powinno być unieważnione, bowiem takie „kręcenie” datą wydania książki nie przystoi profesorowi. A młodzi naukowcy patrzą i później naśladują pana dziekana. Grono rektorskie UWM oraz koledzy z Sekcji Humanistycznej Centralnej Komisji zgodnie odwracają głowy.

Mam nadzieję, że sprawa wróci do Sekcji Humanistycznej CK z powodu wskazanych autozapożyczeń, które autor ma prawo wykorzystać w kolejnej książce na zbliżony temat, ale musi to jasno zaznaczyć. Tego zabrakło w łącznym, ok. 130-stronicowym tekście. Nie zauważył tych odautorskich przejęć żaden recenzent.
Marek Wroński

Od redakcji:
Zupełnie inaczej zachowały się władze UWM, gdy był głosowany wniosek o profesurę belwederską dla dr hab. Joanny Wojtkiewicz z Wydziału Medycyny UWM. Za to, że naraziła się ówczesnemu prorektorowi prof. Wojciechowi Maksymowiczowi (wydała oświadczenie, w którym sprzeciwiła się oferowaniu przez Instytut Terapii Komórkowych, w którym UWM ma udziały, pseudoterapii w postaci tzw. komórek za dziesiątki tysięcy złotych ludziom chorym na śmiertelne, straszne choroby m.in. stwardnienie zanikowe boczne SLA). Prorektor Maksymowicz na Radzie Wydziału apelował o odrzucenie wniosku dr hab. Wojtkiewicz, twierdząc, że ciąży na niej poważny zarzut wykorzystania cudzej pracy naukowej. Jak się okazało, oskarżenie na dr hab. Wojtkiewicz rzucił pupil prorektora Maksymowicza, któremu zawdzięcza stanowiska i karierę. W młodym wieku dr n. med. Łukasz Grabarczyk, został dyrektorem Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie i kliniki “Budzik”.

Ta „praca naukowa”, to po prostu rutynowe badania pacjentów Szpitala Uniwersyteckiego rezonansem magnetycznym, opłacone przez NFZ, a te „dane naukowe”, to dane z karty pacjentów typu wiek, płeć, rozpoznanie i wynik rezonansu. Pani Wojtkiewicz wykorzystała te dane do analizy statystycznej oraz do oceny sensowności kierowania na badania rezonansem. Wybitny znawca prawa autorskiego dr Jan Piszczek na moją prośbę przeanalizował ten zarzut i stwierdził, że jest bzdurny i bezpodstawny, pani Wojtkiewicz nie naruszyła niczyich praw autorskich. Mimo to Rzecznik Dyscyplinarny UWM prof. dr hab. Zbigniew Wieczorek z całą powagą potraktował ten zarzut i skierował sprawę do Komisji Dyscyplinarnej. Od 3 lat dr hab. Joanna Wojtkiewicz jest „grillowana” i końca postępowania nie widać. N moje pytanie skierowane wiele miesięcy temu do dyr. Łukasza Grabarczyka, na czym polegała „naukowość” jego badań rezonansem, dyr. Grabarczyk nie odpowiedział.
Adam Socha”